środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 2

Prawdziwa prawda

-Cassie POV- 

        Czy ktoś może mi powiedzieć w co ja się właśnie wpakowałam ?! Naprawdę zgodziłam się zorganizować z Nim tą imprezę, na której pij, ćpają, palą i pieprzą się po kątach ?! Tak właśnie się stało ?! Jak mogłam w ogóle się zgodzić... Idąc do domu, mentalnie jebnęłam się w głowę. Ja i on w jednym pomieszczeniu ? To nie może się udać... My się prędzej pozabjamy niż zorganizujemy jakąś durną potańcówkę! Cały czas myślałam o tym, co powiedział Harry. "Daj spokój, przecież wszyscy wiedzą, że dajesz każdemu"... Dupek. Oczywiście, wiem, że plotki puszcza ta zdzira Veronica, no bo kto inny... Tylko ona tak bardzo mnie nienawidzi, żeby wymyślać o mnie niestworzone historie. Tutaj pojawia się pytanie - dlaczego ona tak bardzo mnie nienawidzi ? No cóż, tego nie wiem i chyba nie za bardzo mnie to obchodzi.
        Do domu dotarłam pół godziny później. Zastałam moją ciotkę w kuchni, gdzie gotowała coś, co przypominało dziecięcy kleik ryżowy. Skrzywiłam się, widząc to całe "danie" i usiadłam na krześle. Głowa opadła mi na blat. 
- Coś się stało ? - zapytała Lily, podchodząc do mnie z talerzem. - Nie wyglądasz za dobrze...
- Nie pytaj, ciociu - westchnęłam.
- Chłopak ? - dobra jest. - Ktoś Ci dokucza ?
- Nie - pokręciłam głową, biorąc jednego kęsa do buzi. - A Ty nie jesz ?
- Niestety, muszę wracać do pracy - uśmiechnęłam niezbyt radośnie i zabrała torebkę z krzesła. - Pewnie wrócę późno - żadna nowość. - Trzymaj się, skarbie - pocałowała mnie w czoło i wypadła z domu, niczym wichura.
        Zjadłam połowę tego, co miałam na talerzu. Może i nie wyglądało to smakowicie, ale rozpływało się w ustach. Odłożyłam talerz do zlewu i poszłam do pokoju. Budzik na mojej szafce nocnej wskazywał 15.15. Ktoś mnie pragnie ? Ciekawe... Spojrzałam na swój strój. Wieczorem będzie zimno, więc wypada przebrać się w coś odpowiedniejszego. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam ciuchy, których potrzebowałam. 



         Przebrałam się w nie i spojrzałam w lustro. Wyglądałam nieźle. Postanowiłam zabrać do tego jeszcze czarną bluzę z kapturem. Włosy lekko rozczesałam szczotką. Chwilę potem w pokoju rozbrzmiała piosenka "All That Matters" Justina Biebera, a na wyświetlaczu mojego telefonu pojawił się numer i zdjęcie mojego przyjaciela.
- Niall - odebrałam i uśmiechnęłam się mimowolnie. - Nareszcie się odzywasz ! Myślałam, że już nigdy nie zadzwonisz !
- Hej, Mała ! - zawołał do słuchawki. - Przepraszam, miałem dużo nauki... - w mojej głowie pojawił się obraz Horana przygryzającego wargę.
- Nie ma sprawy - zaśmiałam się i wyszłam z pokoju, kierując swoje kroki na dół. Szukałam kluczy od drzwi wejściowych. - Co u Ciebie ? Jak Ci się mieszka w Londynie ?
- Nawet dobrze - przyznał. Przez chwilę panowała cisza. - Przyjeżdżam do Bradford za kilka dni - powiedział powoli.
Że co proszę ?!
- Żartujesz sobie ? - zapytałam, zatrzymując się na chwilę.
- No nie... 
- Zajebiście ! - zawołałam, w końcu znalazłam klucze, które były w moim plecaku... Proszę państwa, niemądra i zapominalska ja... - Mam nadzieję, że jeszcze pamiętasz, gdzie mieszkam !
- Jak mógłbym zapomnieć, Mała !
- I nie mów na mnie "Mała" !
- Oj, wiem, że to lubisz !
        Przewróciłam oczami, śmiejąc się. Wyszłam z budynku i zamknęłam za sobą drzwi. W duchu cieszyłam się, że nareszcie się z nim zobaczę... Mój jedyny przyjaciel odwiedzi mnie po dwóch latach ! 
- W takim razie do zobaczenia, Niall - skierowałam się w stronę domu "cholernego dupka". 
- Do zobaczenia... Mała ! - usłyszałam w słuchawce jego śmiech i rozłączyłam się. Uwielbiałam go. Był dla mnie jak brat, którego zawsze chciałam mieć.
        Doszłam do domu Harry'ego i stanęłam przed drzwiami. Spojrzałam na godzinę w telefonie - 15.45. Byłam przed czasem. Z niewiadomych mi powodów denerwowałam się, jak cholera... Wzięłam kilka głębokich wdechów i niepewnie zapukałam do drzwi. Po kilkunastu sekundach drewniana powłoka otworzyła się, a ja zobaczyłam w połowie roznegliżowanego Harry'ego, który patrzył na mnie, jakbym spadła z księżyca.
- Cześć - powiedziałam i wepchnęłam się do środka. - To co robimy najpierw ? - zapytałam. Zdałam sobie sprawę, że patrzę na jego klatkę piersiową. Przygryzłam wargę, a rumieniec wkradł mi się na twarz...
Cholera...
- Najpierw jedziemy do sklepu - odpowiedział. - Ale pozwól, że coś na siebie narzucę - uśmiechnął się zadziornie.
- Jasne - wzruszyłam ramionami i rozejrzałam się po wnętrzu.
        Kiedy chłopak zniknął na górze, zaczęłam chodzić z pomieszczenia do pomieszczenia. Dom był urządzony w nowoczesnym stylu. Panowały tutaj czystość i porządek. W kuchni rządziły ciemne kolory, tak samo, jak w salonie. Dom Harry'ego to zupełna przeciwność mojego zagraconego domu.... Wróciłam na korytarz, bo usłyszałam kroki na schodach. Stanęłam w miejscu, które uprzednio opuściłam. Po chwili moim oczom ukazał się Pan Dupek, ubrany w biały t-shirt bez rękawów.
- Możemy jechać - otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich.  
Och, więc zna zasady dżentelmena ?
- Dzięki - odparłam dość... sarkastycznie ?, i skierowałam swoje kroki do czarnego Range Rowera, stojącego na podjeździe.

-Harry POV- 


        Wyszliśmy z Cassie z mojego domu. Ciężko było mi się powstrzymać od patrzenia na jej tyłek - próbowałem, ale wzrok sam mi się tam pchał. Otworzyłem przed nią drzwi do samochodu. Jak wsiadła, zatrzasnąłem je za nią i usiadłem od strony kierowcy. Po krótkiej chwili odjechałem. Nie odzywaliśmy się do siebie w ogóle. Doprowadzało mnie to do białej gorączki. W końcu sam się odezwałem.
- Więc będziemy siedzieć w takiej ciszy ? - mruknąlem i spojrzałem na nią kątem oka.
- A oczym chcesz rozmawiać ? - zapytała.
- Nie wiem - wzruszyłem ramionami. - O czymkolwiek...
- Chyba zbytnio nie mam o czym rozmawiać z takim chujem, jak ty - to takie typowe.
- Dlaczego wczyscy mowią, że jestem chujem ? - lekko podniosłem ton.
- A nie jesteś ?- uniosła lekko brwi.
- Tak się akurat składa, że nie - uśmiechnąłem się sztucznie. - Za to ty także masz zszarganą opinię.
- Już ci mówiłam coś na ten temat - ktoś tu się denerwuje. - Nie jestem dziwką, aby puszczać się na prawo i lewo, ale pewnie Ronnie wymyśliła barwną historyjkę o tym, jak po kazdym meczu sypiam z innym zawodnikiem drużyny koszykarskiej.
- Tak, tak właśnie słyszałem - akurat zatrzymałem się na światłach i spojrzałem na ciebie. - Jednak ciężko mi w to uwierzyć.
- Wiesz, wszyscy wolą wierzyć tym plotkom, niż prawdzie - zamilknęła na chwilę. - Słyszałam ostatio, że Ty z Ronnie ostatnio pieprzyliście się w szatni - trzymajcie mnie ludzie, bo zaraz wyjdę z siebie i stanę obok.
- Ronnie to suka, nie do tknąłbym jej kijem przez szmatę - powiedziałem.
- Ale Ty nie musisz się mi tłumaczyć z tego, co robisz - mruknęła złośliwie, na co ja wywróciłem oczami.
- Ja nie mam zamiaru się tłumaczyć, ja chcę Ci powiedzieć prawdę - westchnąłem.
- No słucham - powiedziała od niechcenia.
- Ron, nie jest wcale taka, za jaką my ją uważamy...
- Nie jest dziwką ? - uniosła brwi.
- Nie o to chodzi... Dziwką jest i to podobno najlepszą - pomyślałem chwilę. - Choć bardziej pasuje do niej określenie "galerianka" - dziewczyna wysłała mi dziwne spojrzenie. - Tak... W dodatku doszło do tego, że mieszka na Night Street. 
- Ona ? - tak to jest ciężkie do zrozumienia, przecież taka bogata dziewczyna jak Ronnie nie może mieszkać w najgorszej dzielnicy w miasta.
- Chyba o niej rozmawiamy ? - mruknąłem. - Dla mnie to też był szok, ale taka jest prawda.
- Przecież ona jest bogata, a jej ojciec jest dyrektorem banku - znów spojrzała na mnie tym nieładnym spojrzeniem.
- Ja też mogę powiedzieć, że mój ojciec jest kimś ważnym, a prawda jest inna - powiedziałem, skupiając się na drodze.
- To niby skąd ma na te wszystkie rzeczy ? - zapytała, marszcząc uroczo czoło.
- Już ci mówiłem... Ronnie jest galerianką, daje dupę za to, że jej ktoś zrobi drogie zakupy - odparłem. - Ludzie robią sobie z niej jaja, że jest dziwką, ale nie wiedzą, że taka jest prawda. Nie wyssałem sobie tego z palca. Widziałem ją i mam na to dowody. W sumie mogłem przekonać się o tym na własnej skórze, bo próbowała mnie wykorzystać kiedy byliśmy razem. Na moje szczęście wcześniej się zorientowałem.
        Gadałem jak nakręcony, opowiadałem wszystko ze szczegółami.
- Harry, kochanie, dostałeś słowotoku - zaśmiała się Cassie, a ja uśmiechnąłem się.
- Kochanie ? - zmarszczyłem brwi z szerokim uśmiechem.
- No co ? - spojrzała na mnie. - Tak mi się powiedziało...
        Dojechaliśmy do sklepu, wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w jego stronę. Wziąłem wózek i weszliśmy do środka. Mój fundusz na zakupy to 300£, mogliśmy więc poszaleć... Nie, wróć - musieliśmy poszaleć !
- Kupujesz mi żelki ! - zawołała Cassie, szliśmy jedną z alejek. 
- Żelki ? 
- No tak, żelki ! Za to, że musiałam tutaj z Tobą przyjeżdżać - pokazała mi język.
       Wywróciłem oczami, śmiejąc się głośno. Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo ją lubię... 

__________________________________

WITAAAM !
Jejaaa ! Nie mogę uwierzyć, że to już kolejny rozdział ! Nie wiedziałam, że to będzie tak szybko wchodzić w życie xD I pomyśleć, że zaczęło się od zwykłego fan fiction na Twitterze, no nie, Kinia ? ^^ 
KTO CZEKA NA TELEDYSK DO YOU&I ?! 
JAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
Czuję, że będzie zajebisty ! ♥ 
No to czekajcie na kolejny rozdział ! Pojawi się niedługo !
PRZECZYTAŁEŚ ? DAJ KOMENTARZ, NAPRAWDĘ ZALEŻY NAM NA TYM ! ♥
DZIĘKUJEMY !!!
Hassie Shippers ! ♥

piątek, 11 kwietnia 2014

Prolog



Czy można kochać kogoś tak bardzo, że aż boli ? 
Czy można kogoś nienawidzić tak, samo jak kochać ? 
Czy można zakochać się tylko w połowie ?
Czy można dwa razy pakować się w ten sam związek ?
Czy dobrze robimy, próbując jeszcze raz ? 
Czy ten związek ma jakiś sens ?
Czy możemy żyć w związku, w którym połowa rzeczy jest udawana ?
Czy w ogóle powinniśmy być ze sobą ?
Czy powinniśmy się w sobie zakochiwać ?

Czy kiedykolwiek będzie jeszcze tak, jak było ?


________________________________________

WITAMY WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW !!!
Mamy nadzieję, że prolog (krótki, wprowadzający) się Wam podoba!
CZYTASZ ? SKOMENTUJ! CHCEMY ZNAĆ TWOJĄ OPINIĘ!
Czekajcie na pierwszy rozdział !
Hassie Shippers ♥

Rozdział 1

Nieoczekiwana zmiana planów

-Cassie POV-

      Czwartek. Nienawidzę czwartków, tak samo jak poniedziałków czy też innych dni tygodnia. Czwartek oznacza, że jutro piątek, a piątek - że weekend. Może to wydawać się dziwne, ale spędzać dwa dni pod rząd samemu nie jest zbyt interesującym zajęciem... Inni imprezują, chodzą na spacery, a ja ? Siedzę na dupie w domu, przed laptopem, słuchając muzyki i przeglądając strony plotkarskie.
       Kiedy rano otwarłam oczy, znów zobaczyłam ten sam biały sufit i niebieskie ściany, czyli szarą rzeczywistość. Westchnęłam z poirytowaniem i wstałam z łóżka. Zaspana powędrowałam do łazienki. Wykonałam codzienną toaletę, ubrałam się wygodnie i wyszłam, zamykając drzwi na klucz.





       Cioci Lily nie było w domu, ale to dla mnie żadna nowość. Tak to jest, gdy pracuje się jako lekarz... Praktycznie cały czas byłam sama. Ciocia płaciła tylko za rachunki i jedzenie.
       Do szkoły weszłam równo z dzwonkiem. Odłożyłam torbę do mojej szafki, wyjmując odpowiednie zeszyty i książki. Kiedy w końcu miała się odbyć ostatnia lekcja, jaką była biologia, chciałam zaliczyć dzień do udanych, ale wtedy zobaczyłam Harry'ego siedzącego w mojej ławce. Mina zrzedła mi natychmiastowo.  
      Och, naprawdę?
      Uniosłam oczy do nieba i podeszłam do ławki. Bez zbędnej paplaniny usiadłam na miejscu, kładąc rzeczy na blacie. Uparcie patrzyłam się na tablicę. Czułam wzrok Harry'ego na moich udach...Nagich udach. Przeczesałam nerwowo ręką włosy. Niech on przestanie się gapić! Do sali wparował nasz nauczyciel, pan Greenfence - roztrzepany mężczyzna po czterdziestce. Niemal od razu rozkazał nam otworzyć książkę i  czytać temat "Zagrożenia i ochrona gleb". To takie typowe dla Pana Zielonego Płota. Zajęłam się czytaniem, starając się nie wracać uwagi na obserwującego mnie chłopaka...

-Harry POV-

       Dzień jak co dzień, wcale nie różnił się od każdego innego. Czwartek, siódma rano. Wstałem i poszedłem do łazienki. Umyłem się szybko i zamieniłem spodnie z dresu na coś, w czym wypada się pokazać w szkole. Zabrałem wszystkie potrzebne rzeczy na dziś i poszedłem na dół. Tradycyjnie sam - sam w wielkim domu. Moja mama mieszka w Holmes Chapel z ojczymem, ojciec w Manchesterze...A ja? Sam w Bradford, poza tą pustką mieszkanie samemu to same plusy - mogę robić co mi się tylko podoba.
       Poszedłem do szkoły... em... raczej pojechałem. Do klasy wszedłem kilka minut przed dzwonkiem, usiadłem na miejscu, jedynym wolnym miejscu.
      Dziś jest czwartek, co dla mnie równa się z dniem do wolnego - choć raczej to nie do końca, bo po lekcjach muszę jechać i zabrać się za organizacje jutrzejszej imprezy. Do tego muszę znaleźć sobie kogoś do pomocy... Kandydatka na moją pomocnice weszła do klasy kilka minut później i usiadła obok mnie z niezadowolona miną - jest to Cassie Morgan. Dziewczyna, która podoba mi się odkąd pojawiła się w naszej szkole, czyli może już przeszło rok.
       Ze swoją opinią, nie mam na co liczyć, przecież jestem szkolnym kobieciarzem - co, rzecz jasna, nie jest prawdą. W sumie jej opinia też nie jest tak cudowna, jakby można się było spodziewać. Po szkole krążą informacje, że przeleciała szkolną drużynę koszykarską - ciężko w to uwierzyć, ponieważ wygląda na szarą myszkę... pozory mylą - zresztą, to nieważne.
       W stosunku do Cassie jestem bardzo śmiały, rzadko jednak ze sobą rozmawiamy - ona mnie nienawidzi i żyje w świadomości, że ją także. Czas to zmienić. Przez pół lekcji patrzyłem się na nią, aż w końcu położyłem rękę na jej udzie i księżniczka się zdenerwowała.
- Przestań ! - warknęła i odsunęła nogę. Nie dawałem za wygraną i znów położyłem dłoń na jej udzie. Ja aka Harry gwałciciel. - Weź tą rękę! - wydusiła przez zaciśnięte zęby.
- Daj spokój, przecież wszyscy wiedzą, że dajesz każdemu - mruknąłem, puszczając jej oczko.
- Nie ma to jak słuchać plotek - prychnęła cicho i oblizała usta. O Mój Boże...
- Cała szkoła o tym trąbi - odparłem.
- Co ty możesz o tym wiedzieć ! - oh... jaka agresywna. - Nie obchodzi mnie to, co o mnie mówią. Oni mnie nie znają i prawdopodobnie nigdy nie poznają! Gratuluję Tobie, że słuchasz tego wszystkiego...
       Trochę mnie zatkało. Cassie strzepnęła moją rękę i zmierzyła mnie gromiącym spojrzeniem. W tym momencie zadzwonił dzwonek na przerwę. Dziewczyna wyleciała jak petarda z klasy, aż się za nią kurzyło, ja natomiast na spokojnie zabrałem swoje rzeczy i poszedłem do toalety zapalić. Rzadko to robię, ale jednak... Ciągle wracałem myślami do rozmowy z Cassie - rozmowa bezcenna, przez taką rozmowę można się dowiedzieć o sobie dużo ciekawych rzeczy - ja na przykład podczas jednej z podobnych rozmów dowiedziałem się, że podobno przeleciałem wszystkie dziewczyny w naszej szkole. Sięgając ku mojej pamięci ciut głębiej, spałem tylko z trzema dziewczynami w całym moim życiu. Choć raczej trudno w to uwierzyć, taka jest prawda.
      Wypaliłem papierosa do końca i wyszedłem z kabiny. Do buzi wsadziłem dwie gumy aby zabić niemiły posmak. Wyszedłem z łazienki i udałem się na stołówkę. Wziąłem coś do picia i banana - nie byłem za bardzo głodny. Oczywiście cała stołówka była zapełniona. Zacząłem krążyć po niej aż w końcu znalazłem jedno wolne miejsce, och co za szczęście, koło Cassie. Cicho westchnąłem i udiadlem obok niej, a ona wstała i ruszyła w stronę patio. Niemal od razu zareagowałem. Podniosłem się i poszedłem za nią. Dziewczyna kierowała się w stronę bramy, złapałem ją w ostatnim momencie.
- Możemy się jakoś dogadać ?- spytałem.
- Słucham? - czy ona na prawdę myśli tylko o seksie?
- Nie mam na myśli tego co ty - mruknąłem, przewracając mentalnie oczami. - Potrzebuje pomocy w oragnizacji jutrzejszej imprezy - powiedziałem.
- Nie ma nikogo innego ? Kogokolwiek ? - spojrzała na mnie, unosząc jedną brew.
- Pomożesz mi zorganizować tą impreze i tyle... Więcej nie bedę cię nękać - powiedziałem na jednym wydechu. Widziałem jak zastanawia się przez chwilę, po czym cicho westchnęła.
- Niech ci będzie - powiedziała. Widać było, że robi to niechętnie.
- Przyjdź do mnie o 16 - odparłem.
- Ok.
       Dałem jej już spokój, widać było, że rozmawia ze mną tylko z przymusu sytuacji...  Poszedłem do swojego samochodu i pojechałem do domu.

________________________________

NO TO MAMY PIERWSZY ROZDZIAŁ !!!
Jak się podoba ? Więcej mówi tu Harry, to fakt, ale w następnym rozdziale więcej będzie "Cassie POV" ! :) 
CZYTASZ ? SKOMENTUJ! WAŻNA JEST DLA NAS TWOJA OPINIA ! ♥
Pozrawiamy !
Hassie Shippers ♥